Bingham zmierza po mistrzostwo świata

(2015-05-04 18:30:51)
Bingham zmierza po mistrzostwo świata

Zaledwie cztery frejmy dzielą Stuarta Binghama od niewiarygodnego sukcesu: zwycięstwa w Mistrzostwach Świata. 38-latek prowadzi 14-11 po trzeciej sesji finałowego meczu z Shaunem Murphym.

Popularny "Stu" rozpoczął znakomicie popołudniowe zmagania. Dzięki brejkom w wysokości 87 i 51 wyszedł na prowadzenie 10-9. Po raz pierwszy to on miał przewagę w meczu. W partii dwudziestej triumfator dwóch turniejów rankingowych po raz kolejny na tych Mistrzostwach pokusił się o zaatakowanie brejka maksymalnego. Próbę można obejrzeć w poniższym materiale video.

Atak na "maksa" Stuarta Binghama

Starszy z Anglików wygrał również, z pomocą brejka 50-punktowego, ostatnią partię pierwszej minisesji i na przerwę schodził z prowadzeniem 12-9. Do tamtego momentu Shaun pełnił w meczu rolę statysty. W pierwszych czterech frejmach popołudniowych rozgrywki zaledwie 67 punktów przy 362 "oczkach" uzbieranych przez przeciwnika.

Po regulaminowej przerwie "Magik" w końcu przełamał swoją niemoc i zakończył serię pięciu przegranych frejmów. Chociaż pudło na czerwonej do żółtej kieszeni przy 59 punktach w podejściu mogło napędzić stracha jego kibicom, mistrz świata z 2005 r. dołożył wkrótce 21 punktów i zmniejszył stratę w spotkaniu do dwóch frejmów.

Bingham nie zamierzał jednak pozwolić rywalowi na skuteczny powrót. Po krótkiej wymianie na spudłowane czerwone na początku kolejnego frejma, "Stu" ponownie zaimponował spokojem i umiejętnym rozgrywaniem podejścia punktowego. Sympatycy snookera liczyli na kolejną, szóstą już, "setkę" w tym finale, jednak nie udało się wybić ostatniej czerwonej i po chybionym dublu brejk zakończył się na 87 punktach. Najważniejszy jednak był dla "Ball-runa" rezultat: 13-10 na jego korzyść.

W przedostatniej partii sesji Stuart przy odstawnej otworzył układ czerwonych, licząc zapewne, że to on dostanie szansę na ponowne wysokie punktowanie. "Magik" nie zawiódł jednak przy wbijaniu czerwonej przez cały stół, a gdy znalazł się pomiędzy korzystnie ustawionymi bilami, był już nie do zatrzymania. Kolejny wysoki brejk, tym razem 84 punkty. Wymiana snookerowych ciosów trwała w najlepsze.

Od frejma dwudziestego piątego, zamykającego trzecią część finału, zależało czy Murphy złapie kontakt z rywalem (12-13 z jego perspektywy), czy jednak Bingham utrzyma trzy partie przewagi (14-11 dla niego). "Stu" rozpoczął od świetnego wbicia przez cały stół, z białej zagrywanej praktycznie nad wlotem do żółtej kieszeni. Potem metodycznie budował podejście, wyłuskując sobie kolejne czerwone ze skupiska. Jednak przy 52 punktach w brejku nie dociągnął pozycji do niebieskiej. Po obejściu stołu spozycjonował na czerwoną z krzyżaka. BBC pokazało wówczas statystyki z finałowego meczu na tego typu zagraniach: 79 procent u Binghama. Nie podwyższył ich jednak, przecinając czerwoną.

Chwilę później dostał kolejną szansę na wygranie partii. Niestety dla niego biała uciekła mu przy wbiciu czerwonej za blisko górnej bandy i w kolejnym ruchu chybił bilę żółtą do zielonej kieszeni. Murphy otrzymał możliwość powrotu do frejma, ale i jego bardzo szybko zawiodła celność. Zaatakował zieloną do lewego środka z wyjściem powrotnym do czerwonych i minimalnie chybił. Tym razem "Stu" nie okazał już zmiłowania i wygrał partię, dającą mu ponownie trzy frejmy przewagi.

Shaun Murphy 11-14 Stuart Bingham
103-44 (68), 69-51 (59), 74-5 (65), 0-105 (105), 15-68 (56), 90-0 (90), 7-55, 30-73 (65), 74-57 (74,57), 106-1 (106), 121-14 (121), 97-41 (51), 1-76 (76), 7-129 (123), 0-113 (89), 76-0 (76), 22-67 (53), 4-87 (87), 40-68 (51), 0-112 (112), 23-95 (50), 80-4 (59), 0-87 (87), 84-0 (84), 7-86 (57)

Szansa na życiowy sukces, o którym jeszcze kilka lat temu pewnie w ogóle nie śmiał marzyć, teraz stoi przed Stuartem Binghamem otworem. Trzy frejmy zapasu, a cztery - od sięgnięcia po najwyższe snookerowe laury. Przez całe Mistrzostwa Świata 38-latek imponował spokojem i odpornością psychiczną. Czy nie zabraknie mu ich na ostatniej prostej? A może Shaun Murphy zainspiruje się wydarzeniami z przeszłości i wykona powrót do meczu? W 1992 roku Stephen Hendry przegrywał 10-14 po trzeciej sesji finałowego pojedynku, aby wieczorem wygrać osiem frejmów z rzędu i pokonać Jimmy'ego White'a 18-14.

Jedno jest pewne: już teraz można powiedzieć, że jesteśmy świadkami jednego z najlepszych finałów Mistrzostw Świata. Wystarczy spojrzeć na zapis punktowy i policzyć, ile padło brejków wygrywających. Poziom jest znakomity, może więc w tym ostatnim akcie przedstawienia w teatrze Crucible, dołączy do niego dramaturgia? Od 2002 roku nie mieliśmy finału MŚ rozstrzygniętego w decydującej, trzydziestej piątej partii...

autor: Mickey147

Dodaj komentarz Komentarze (10)
KING BING :-) JPS (2015-05-05 00:18:47)

Jw.

Ręce opadają JPS (2015-05-04 22:18:25)

Nie no, jak ktoś dalej mówi, że Bingu jest solidnym rzemiechą, to albo nie widział decidera z Juddem, albo widział i cierpi na ból d... Widzę na LS, że po 15. Trudno, jak Shaun wygra, też nie będę płakał, ale mimo wszystko GO STU GO i dobranoc.

Mistrzostwa nn (2015-05-04 20:59:45)

Bingham nie jest wybitnym graczem, raczej solidnym rzemieślnikiem.
Sądzę , że został zlekceważony przez kolejnych przeciwników co pozwoliło mu uwierzyć w siebie, przy spokojnej grze nabrać pewności.
Niemniej trafił z formą idealnie. Grając do czterech, siedmiu wygrana może być czasami przypadkowa, ale do 17-stu lub 18-stu zasługuje na uznanie. Gratulacje.

Finał ev (2015-05-04 20:46:44)

Niech wygra lepszy :) Go stu, go Shaun.

Atak na maksa JPS (2015-05-04 20:38:29)

Zerknąłem. No niech mi tylko ktoś powie, że kolo zwyczajnie nie miał pecha...

W pełni zgadzam się z Wandą i z JPS-em ;) Mickey147 (2015-05-04 20:00:02)

Go Stu, go! Na pohybel bilom czarnym i czerwonym, na pohybel wszystkim! A oglądać będę, choćby z tego powodu, że będę miał potem zaszczyt pisać artykuł z ostatniej sesji :)

W pełni zgadzam się z Wandą JPS (2015-05-04 19:50:59)

GO STU GO! :-) Ale oglądać nie będę, to nie na moje nerwy. Stary i schorowany jestem...

@Rocket Science Wanda (2015-05-04 19:32:45)

To istotnie zaskakująco obsadzony finał. Jeśli Stuart dziś wygra, wygra jednak w pełni zasłużenie. Nie wiem, jak potoczą się jego dalsze snookerowe losy - czy będzie mu dane jeszcze kiedykolwiek zabłysnąć, czy też jego gwiazda zgaśnie po Mistrzostwach. Oba warianty są możliwe. Jednak niezależnie od wszystkiego trudno odmówić Binghamowi tego, że pokazuje w Sheffield wielką formę i wielką klasę. Nie będzie to mistrzostwo (jeśli wygra) ani w stylu Dotta, ani nawet w stylu Robertsona, który swój triumf w finale (nudnym straszliwie) zwyczajnie wymemłał. Stuart gra znakomity snooker. Jeśli to snooker życia, to trafił idealnie. :)
Go Stu, go!

Co ja pacze? XYZ (2015-05-04 19:13:19)

Pamiętam dobrze ideał swój... A nie, to nie ta płyta. Pamiętam jak oglądałem swoje pierwsze MŚ w 2009 roku. Bingham grał wówczas w pierwszej rundzie z OSą. Porażka przeciętnego wyrobnika Binghama była wtedy oczywistą oczwistością. Po kilku latach ten sam Bingham jest blisko mistrzostwa świata - tytułu który wcześniej należał do takich legend jak Davis, Hendry, OSa, czy nawet Higgins (gracz moim zdaniem wybitny, choć podobno handlarz...) Czy to moje subiektywne wrażenie, czy jednak coś się w snookerze zmieniło i w ciągu kilku lat stał się bardziej... przeciętny, zwykły?

Najsłabiej obsadzony finał MŚ od 2005 r. Rocket Science. (2015-05-04 19:12:32)

Najsłabiej, a co za tym idzie najmniej interesująco (dla kibiców) obsadzony finał mistrzostw świata od 2005 r. Jeśli Bingham jakimś cudem dziś zwycięży, to będzie to z dużą dozą prawdopodobieństwa najgorszy (pod względem umiejętności) mistrz świata w historii tej dyscypliny.